Praca na sprzątaniu tylko na pozór jest prosta. Przekonało się o tym już sporo Polek, które opowiedziały nam swoje najdziwniejsze przygody.
Zguby
Marta: Moje pierwsze sprzątanie to była prawie zabawa w kotka i myszkę. Sprzątałam salon, odkurzałam właśnie sofę i przekładałam poduszki, gdy coś zabrzyszczało między oparciem sofy a siedziskiem. To był złoty pierścionek. Przymierzyłam go nawet – pasował na mój serdeczny palec. Ktoś zgubił? Skoro zguba, to „znalezione – niekradzione” pomyślałam i schowałam pierścionek do kieszeni.
Sprzątałam dalej i przy odkurzaniu przedpokoju podniosłam wycieraczkę. Mało brakowało, a „wsiorbałabym” do odkurzacza banknot 10-funtowy! Znowu zguba? To już wydało mi się mocno podejrzane. To nie były dwie zguby. To były rzeczy specjalnie podłożone, żeby właściciele domu sprawdzili, czy mogą mi ufać. Czy jestem uczciwa i oddam znalezione przedmioty. I czy sprzątam rzetelnie, podnosząc poduszki z sofy i wycieraczkę z podłogi.
Najśmieszniejsze jest to, że te metody się nie zmieniają i na każdym nowym sprzątaniu przechodzę to samo. Te same sztuczki ze zgubionymi kosztownościami, zawieruszonymi kartami płatniczymi czy gotówką. Ale teraz już wiem, co z tym robić – zostawiam w widocznym miejscu, czasem piszę karteczkę, wyjaśniając, gdzie znalazłam zgubę. Jeśli jest ktoś w domu, zanoszę od razu.
Ukryta kamera
Beata: Mam kilka pracownic. Pewnego razu dzwoni do mnie klientka i mówi, że moja cleanerka śpi sobie w najlepsze u niej w salonie zamiast sprzątać. Okazało się, że moja klientka miała zainstalowane w domu kamery i nawet z pracy, ze swojej komórki mogła obserwować, co się dzieje w każdym z pokoi. Byłam wściekła na moją pracownicę. Było mi wstyd przed klientką. To nauczyło mnie, żeby zawsze uprzedzać pracownice, że klient może mieć kamery wewnątrz domu i nie musi nikogo o tym informować. To jest jego dom. W sumie teraz to pracownicom mówię, że wszyscy klienci mają kamery. W ten sposób myślą, że są cały czas obserwowane i sprzątają solidnie, a nie śpią na kanapie.
Sąsiadka
Ewa: To było 10 lat temu. Zdarzyło się tak, że miałam 2 godziny sprzątania w jednym domku, ale wypadło mi coś, już nawet nie pamiętam, co i musiałam wyjść 15 minut wcześniej. Nikomu nic nie mówiłam. Pracowałam szybciej, żeby zrobić wszystko, co zwykle robię w 2 godziny i żeby klientka nie narzekała. Wyszłam te 15 minut wcześniej. Nie minęło 5 minut, a już dzwoni do mnie z pretensjami, dlaczego wyszłam wcześniej. Nie widziała, że posprzątane. Nie było jej w domu, a wiedziała, że wyszłam przed czasem. Skąd? Okazało się, że przykazała swojej sąsiadzce pilnować moich godzin i raportować, jeśli przychodzę później czy wychodzę wcześniej. Bardzo mnie to zabolało, bo przecież zrobiłam wszystko, co miałam zrobić i to było pierwsze „urwanie” się, a sprzątałam tam już 5 miesięcy. Pierwsza myśl była, żeby zrezygnować ze zlecenia. Ale szkoda mi było, że może mi nie zapłacić za ostatnią robotę. Dlatego wyjaśniłam, jak umiałam – łamanym angielskim – że musiałam wyjść do lekarza, ale posprzątałam wszystko, jak należy. Klientka powiedziała tylko „OK” i się rozłączyła. Po kilku godzinach, gdy wróciła do domu, zadzwoniła do mnie przepraszając, że rzeczywiście wszystko jest posprzątane jak zwykle, a nawet lepiej. Prosiła, żebym dalej u niej sprzątała. I że nie będzie mnie już rozliczać z godzin, ani nasyłać sąsiadki. Teraz staram się uprzedzać innych klientów, jeśli mam wyjść wcześniej czy przyjść później. Wielu z nich mówi, że to i tak nie ma dla nich znaczenia, bo wiedzą, że robota będzie zrobiona i nie rozliczają mnie z zegarka.
Źle sprzątasz
Kamila: Ja miałam taką przygodę. Przyszłam na pierwsze sprzątanie do pewnej starszej pani, która została w domu i przyglądała mi się, jak sprzątam. Cały czas! Sprzątałam więc solidnie, w swoim tempie, a babcia do mnie mówi w pewnym momencie: „Ty źle sprzątasz, bo za szybko sprzątasz”. Zrobiłam wielkie oczy, bo tempo wcale nie było szybkie, tylko całkiem normalne. Ale skoro dla babci było to za szybko, to zwolniłam i pracowałam już zawsze u niej w angielskim tempie. No i tak, żeby zawsze mieć czas wypić z babcią herbatkę i zamienić kilka słów. Dla niej ważniejszy był chyba kontakt z człowiekiem, niż wysprzątany na błysk dom.
Generalne porządki
Agnieszka: Moim najgorszym wspomnieniem ze sprzątania jest dzień, gdy sprzątałam starocie na kominku staruszki. Stały tam zdjęcia, wazoniki, takie „durno-stojki”. Niektóre bardzo zakurzone. W innych były jakieś śmieci. Wysprzątałam wszystko dokładnie. Wyrzuciłam wszystkie śmieci. Babcia przyszła zobaczyć posprzątany salonik, zaczęła przestawiać po swojemu zdjęcia i wazonki na kominku. W tym momencie zorientowała się, że jeden z dzbanuszków jest za lekki. Zajrzała do niego i mało nie dostała ataku serca. Zaczęła wymachiwać rękami, pokazywać na dzbanuszek i wykrzykiwać imię: Harold, Harold, my Harold”. Okazało się, że w ten dzbanuszek, to była urna z prochami jej męża – Harolda. A ja ten popiół wyrzuciłam do kosza. Ale skąd mogłam wiedzieć, że dziadek nie jest na cmentarzu, tylko był na kominku. A teraz już w koszu. Próbowałam wyzbierać ten popiół, ale babcia w końcu kazała mi przestać. Zapłaciła za sprzątanie i powiedziała, żebym więcej nie pokazywała jej się na oczy. To był koszmar. Przez jeszcze pół roku śnili mi się oboje. Teraz, gdy widzę dzbanuszek o dziwnym kształcie na kominku, już wiem, jak ważne są „śmieci” w środku.
Wspomnienia „cleanerek” spisała: peggy
Jeśli interesuje Cię prowadzenie firmy sprzątającej i zdobywanie poważnych kontraktów na sprzątania komercyjne, weź udział w kursie firmy Polish Matters Consulting Limited „Jak założyć i prowadzić firmę sprzątającą w UK” – najbliższy termin to 9 września 2019 r. w Manchesterze
Więcej informacji – w linku