Internetowi naciągacze i oszuści wymyślają coraz to nowe sposoby, żeby złowić naiwnych i „oskubać” ich z ciężko zarobionych pieniędzy. Dowiedzieliśmy się o nowej metodzie, wobec której nawet brytyjska policja rozkłada bezradnie ręce, nie mogąc wszcząc postępowania w sprawie wyłudzenia. A poszkodowani tracą setki i tysiące funtów.
Ofiarami nowej wersji przekrętu nigeryjskiego są osoby poszukujące mieszkania do wynajęcia. Znajdują one odpowiadające ich potrzebom mieszkanie na stronie internetowej z ogłoszeniami drobnymi i kontaktują się z właścicielem. Ten, przed pokazaniem mieszkania, prosi o udokumentowanie posiadania odpowiednich środków finansowych do wynajęcia mieszkania. Wszystko odbywa się oczywiście przez internet, przy pomocy poczty elektronicznej, a nie podczas spotkania twarzą w twarz. Landlord prosi o przesłanie określonej kwoty, ale nie sobie, tylko jakiejś zaufanej osobie i o dostarczenie skanu dokumentu potwierdzającego dokonanie transakcji. Gdy zaufana osoba próbuje odebrać pieniądze, okazuje się, że zostały one pobrane już zupełnie gdzie indziej. Poszkodowany nie wynajmuje oczywiście żadnego mieszkania i traci wszystkie przesłane pieniądze. Zdobywa tylko kolejne doświadczenie życiowe – nie ujawniać nikomu danych transferów pieniężnych. Wbrew zapewnieniom samych firm, zajmujących się transferami, czasem wystarczy tylko numer transakcji (Money Transfer Number) i wartość transakcji, żeby pobrać pieniądze.
Mamy sygnały o dwóch takich przypadkach. W jednym młody mężczyzna chciał wynająć mieszkanie i miał przetransferować kwotę 650 funtów. Zaufaną osobą, której wysłał pieniądze, była jego narzeczona, która przez cały czas mu towarzyszyła. W punkcie przyjmowania transferów upewnił się, że tylko osoba legitymująca się dokumentami na imię i nazwisko jego dziewczyny i znająca numer transakcji, może podjąć pieniądze. Dla większego – jego zdaniem – bezpieczeństwa nawet zamazał wszelkie dane osobowe na dokumencie transferu, zostawiając tylko numer transakcji i kwotę. Zanim doszedł do domu, zeskanował dokument, przesłał do „landlorda” i wrócił do punktu przelewów, jego pieniądze zostały wypłacone w Kalifornii. Zdarzenie zgłosił na policji, która stwierdziła, że nic nie może w tej sprawie zrobić. Drugi przypadek dotyczy studentki, która w podobnym celu przelała 1 800 funtów swojemu koledze. W tym wypadku osoba podejmująca pieniądze miała nawet dokument tożsamości na odpowiednie imię i nazwisko. Policja nie wszczęła postępowania, uzasadniając, że nie można ustalić okoliczności, w jakich pieniędze odebrano. A z kolei bez nadania sprawie charakteru przestępstwa, cała transakcja objęta jest ochroną danych osobowych. Studentka znalazła się więc w błędnym kole: nie ma przestępstwa, bo nieznane są szczegóły; szczegółów nie można ustalić, bo nie jest to przestępstwo ścigane prawnie. Jedyny sposób, w jaki oboje poszkodowani mogą dochodzić swoich praw, to wystąpienie z powództwa cywilnego.
Nasze rady: - Nigdy nie udostępniaj numeru transakcji ani kopii dokumentu potwierdzającego transfer pieniędzy postronnej osobie. - Nie wysyłaj pieniędzy za wynajem mieszkania, zanim nie zobaczysz lokalu osobiście. - Nie zgadzaj się na wysyłanie pieniędzy nawet samemu sobie, aby udowodnić posiadanie odpowiednich środków pieniężnych na czynsz lub depozyt. - Jeśli właściciel mieszkania, które chcesz wynająć, mieszka poza Wielką Brytanią, zaproponuj dostarczenie referencji od poprzednich właścicieli, z miejsca pracy lub przychodni. - Postaraj się spotkać z właścicielem osobiście, ale nawet wtedy nie wręczaj mu pieniędzy od razu, dopóki nie zobaczysz i nie sprawdzisz umowy wynajmu. - Sprawdź właściciela w rejestrze – Land Registry. Przekonasz się, czy naprawdę jest właścicielem danego mieszkania www.landregistry.gov.uk . peggy