Gdy po raz pierwszy zostałam zaproszona na osiemnaste urodziny jednej z moich angielskich koleżanek, nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo angielska impreza różni się od tych polskich. Z Polski pamiętam ciche, bezalkoholowe, spokojne zabawy, a tu w Anglii udana impreza jest kluczem do popularności.
Był czerwiec, gdy dostałam zaproszenie na urodziny Emily. Zabawa miała odbyć się w październiku. Aby upewnić się, że wszyscy przyjdą, o imprezie zaczęto powiadamiać ludzi miesiące wcześniej. Tygodniami na lekcjach słychać było podekscytowane dyskusje o tym, jaką sukienkę ubrać oraz jakie dodatki dobrać. Przysłuchując się głosom innych dziewczyn, postanowiłam porzucić mój pomysł wystąpienia w dżinsach i wybrać się na zakupy. Jak się później okazało, zakup nowego stroju to nie wszystko. Fryzjer był obowiązkowym przystankiem dla wielu dziewczyn i aby nie stać się jedynym brzydkim kaczątkiem wśród cudownych, obklejonych brokatem łabędzi, postanowiłam pójść za ich przykładem. W dniu zabawy umówiłyśmy się z koleżankami około południa w domu jednej z nich. Oczywiście przed wielkim wieczorem wszystkie obowiązkowo musiały pokryć swoje i tak idealne buzie toną makijażu. Gdy oznajmiłam, że nie zamierzam się malować, dziewczyny posłały mi tylko zdziwione spojrzenia oraz natychmiast posadziły mnie na jednym z krzeseł i zaczęły wsmarowywać brązowy podkład w moje policzki. Pod koniec tychże zabiegów wyglądałam jak jedna z tych dziewczyn, które omija się szerokim łukiem. Grunt to wtopić się w tłum. Muzykę dobiegającą z domu Emily słychać było w całym sąsiedztwie. Mimo, że przyjechałyśmy dość wcześnie, widać było, że zabawa trwa juz od jakiegoś czasu. Tłum był tak ogromny, że wylewał się na podwórko. Gdy weszłyśmy do jej domu, moją uwagę przykuły porozstawiane w każdym kącie wiaderka. Gdy już miałam zzapytać o ich przeznaczenie, usłyszałam wołanie Emily: - Błagam was, ludzie! Jak kogoś mdli, to do wiaderek proszę! Rodzice mnie uduszą, jak pozostawicie mi plamy na dywanie! - No i wszystko stało się jasne. Z salonu przeszłyśmy do kuchni, gdyż to właśnie tam działo się najwięcej. Po szafkach porozstawiane były butelki z alkoholem oraz plastikowe kubki. Zawartość lodówki również była jak dla mnie odrobinę szokująca. Pomieszczenie miało wygląd sklepu monopolowego. Impreza odbywała się w każdym zakątku domu. Nawet idąc do toalety, trzeba było poprosić urodzinowych gości, aby łaskawie podarowali ci odrobinę prywatności. Z biegiem czasu w domu wszystko zaczęło cichnąć. Część ludzi, zmęczona, poszła do domów, a część została do rana, śpiąc w najdziwniejszych zakamarkach mieszkania Emily, takich jak wanna, trampolina na podwórku czy chociażby cenny dywan pod stołem w salonie. Romanse, kłótnie, dramaty, wszystko miało miejsce właśnie tego wieczora. O zabawie mówiło się później miesiącami. Mimo, że nie czułam się swobodnie podczas tamtej imprezy, to pozwoliła mi ona stać się częścią grupy. Dzięki niej w końcu odnalazłam swoje miejsce wśród angielskich rówieśników. Ola