Nie mam wykształcenia medycznego, nie umiem powiedzieć, ile mam kości, ani wskazać, gdzie jest wątroba, a gdzie nerka, ale wiem, gdy coś jest nie tak z moim zdrowiem, zwłaszcza ze sprawami kobiecymi. Ta kobieca intuicja i wiedza przydała mi się rok temu i o tym chcę dzisiaj opowiedzieć.
Mieszkam w Anglii już od pięciu lat. Kiedyś każdy wyjazd do Polski wiązał się z wizytami u lekarza. Obowiązkowo zawsze szłam do dentysty i ginekologa. Od dwóch lat mieszka tu z nami moja mama – wdowa, więc wyjazdy do Polski są już dużo rzadsze, dlatego też musiałam zaufać angielskiej służbie zdrowia.
Co się dzieje?
Na początku stycznia zeszłego roku zauważyłam dziwną wydzielinę z pochwy – bezwonną, przezroczystą, taką jak rzadki krochmal. Nie miałam żadnego swędzenia, żadnych innych dolegliwości ani bólu, tylko po prostu nagle w ciągu dnia wyciekała mi na bieliznę spora ilość tej wydzielny.
Zadzwoniłam więc do przychodni i umówiłam się do lekarza GP. Podczas wizyty pobrał on wymaz do badania. Gdy wyniki przyszły po kilku dniach, na kolejnej wizycie ten sam lekarz powiedział mi, że nie jest to ani grzybica, ani drożdże, ani bakterie. No tak - pomyślałam sobie w pierwszym momencie – pewnie teraz on sobie myśli, że ma do czynienia z jakąś hipochondryczką, co to lata do lekarza z byle głupotą. No ale nic. Wzięłam receptę na antybiotyk i poszłam go wykupić.
Nie tak, to inaczej
Pod koniec kuracji antybiotykowej może i była poprawa, ale znikoma. Zastanawiałam się, co dalej robić. W tym momencie dojrzałam do decyzji, że na trzecie dziecko już jest za późno i zdecydowałam, że czas na antykoncepcję. Poza tym liczyłam na to, że co jak co, ale w tym wypadku będę rozmawiać już z ginekologiem, który zajrzy, gdzie trzeba i wyjaśni przyczynę tej dziwnej wydzieliny.
I tak też się stało. Podczas zakładania wkładki domacicznej pani ginekolog zauważyła u mnie polipy. W związku z tym nie tylko wstrzymała się z założeniem wkładki, ale też skierowała mnie do specjalisty w przychodni przyszpitalnej.
Zagadka rozwikłana
W ciągu najbliższego tygodnia poczytałam trochę na temat polipów szyjki macicy w Internecie i nie powiem, żebym była spokojna. Jakby nie było, jest to jakiś nowy twór w moim organizmie. Zmartwiony i zaniepokojony był też mój mąż, który w tajemnicy przede mną przeglądał dosłownie setki stron internetowych, sprawdzając, jak bardzo poważna jest to sytuacja.
Na wizycie w szpitalu lekarz spojrzał i od razu zdecydował się na usunięcie polipów. Zabieg był robiony natychmiast, bez znieczulenia i był całkowicie bezbolesny. Ot, po prostu pan doktor chwycił polipa szczypcami i wykręcając wyrwał „z korzeniami” jeden za drugim. Wszystko to widziałam na monitorze. Lekarz powiedział, że musi wysłać te wyrwane polipy to badania, czy są to zmiany rakowe, chociaż od razu mnie uspokoił, że z jego doświadczenia wynika, że są to zwykłe polipy w bardzo wczesnym stadium rozwoju, więc nie powinno być żadnego niebezpieczeństwa. Wyjaśnił mi też, że to właśnie polipy były odpowiedzialne za produkcję mojej tajemniczej wydzieliny.
Po około trzech tygodniach dostałam do domu list z informacją o wynikach biopsji. Moje polipy nie wykazały zmian nowotworowych. Mogłam więc odetchnąć z ulgą i spokojnie iść do ginekologa na założenie wkładki.
Cała historia nauczyła mnie natomiast, że warto ufać swoim instynktom, że nie wolno dawać się zbywać lekarzom, ani dawać wmówić, że to czy tamto jest normalne i że pacjentka jest przeczulona. Co jak co, ale to kobieta najłatwiej potrafi zaobserwować zmiany w swoim organizmie.
Moje własne obserwacje oraz drobny podstęp z wkładką sprawiły, że w ciągu pięciu miesięcy od zaobserwowania pierwszych objawów pozbyłam się polipów i problemu. Właśnie dlatego, że wiedziałam lepiej, że to, co się działo z moim ogranizmem, nie było normalne.
Historię Marleny spisała peggy
Jeśli chciałbyś/chciałabyś opowiedzieć nam swoją historę, napisz na adres This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.