Fotoradary funkcjonują na brytyjskich ulicach już od dwudziestu lat, budząc – jak większość rzeczy – kontrowersje. Dla jednych są one gwarancją bezpieczeństwa na drogach, dla innych – kolejną formą podatku od samochodu. Są takie, które zarabiają tysiąc funtów dziennie (w Poole na południowym wybrzeżu) i takie, które wcale nie działają. Oto prawda o nich.
Pierwszy fotoradar pojawił się w UK 20 lat temu. Zainstalowano go na moście Twickenham Bridge w południowo-zachodnim Londynie. Od tego czasu fotoradary mają swoich gorących zwolenników i zagorzałych wrogów.
Większość za
Niedawna ankieta przeprowadzona przez organizację bezpieczeństwa drogowego AA wykazała, że za funkcjonowaniem fotoradarów nadal opowiada się większość Brytyjczyków – około 70%. Owszem, poparcie przez te dwadzieścia lat spadło z 83% do 70%, ale wciąż jest to duża przewaga nad resztą społeczeństwa.
Fotoradar jako źródło dochodów
Gdy wprowadzano fotoradary dwadzieścia lat temu, wpływy z mandatów trafiały bezpośrednio do skarbu państwa. Tak było do roku 2000, kiedy to fotoradary zaczęły przynosić dochody lokalnym policjom i urzędom administracji lokalnej. I właśnie te zmiany w roku 2000 spowodowały gwałtowny przyrost liczby fotoradarów na brytyjskich drogach. W ciągu siedmiu lat liczba ich się potroiła – z 1600 w 2000 r. do 4700 w 2007 r. Wtedy to dostrzeżono wadę systemu, który zamiast zwiększać bezpieczeństwo na drodze, koncentrował się na karaniu osób przekraczających limit prędkości. Dlatego też od roku 2007 lokalne councile nie mogą już zatrzymywać pieniędzy z fotoradarów dla siebie. Posunięcie to zahamowało przyrost nowych fotoradadów. Szacuje się, że przy brytyjskich drogach stoi ich teraz między 5 a 6 tysięcy, przy czym według danych AA tylko 10 procent ma zaprogramowany limit prędokości. Reszta ma działać jako straszak na brawurowych kierowców.
Mniej mandatów i punktów karnych
Od 2007 roku odnotowuje się mniejszą liczbę mandatów i osób, którym przyznano punkty karne. Przedstawiciel AA twierdzi jednak, że jest to zasługa szkoleń, organizowanych przez policję, a nie samych fotoradarów. Dzieje się tak dlatego, że kierowca, który pierwszy raz zostanie złapany przez fotoradar może wybrać – albo udział w kursie uświadamiającym zagrożenia związane z prędkością na drodze - speed awareness course za około 90 funtów, albo mandat w wysokości 60 funtów i trzy punkty karne.
Na pozór kurs wydaje się droższą opcją, ale perspektywa punktów karnych przekonuje właśnie do tej opcji. 30 funtów różnicy między mandatem a kursem to nic w porównaniu ze zwiększoną składką na ubezpieczenie samochodu przez kolejne lata w przypadku posiadania trzech punktów karnych.
torque