Parkowanie w angielskich miastach nie jest tanią przyjemnością, jednak ceny w niektórych miejscach to już nawet nie opłaty, a haracz i rozbój w biały dzień. Jak się bowiem nie bulwersować, gdy za dzień parkowania trzeba zapłacić ponad dwieście funtów?
Takie opłaty to nie legendy, a autentyczne stawki na parkingach przy czterech dworcach kolejowych północnej i zachodniej Anglii. Chodzi o dworce Liverpool Lime Street, Birmingham New Street, Manchester Piccadilly oraz dworzec główny w Leeds, na których za 12-godzinny dzień parkowania trzeba zapłacić 215 funtów.
Z dworców korzystają osoby dojeżdżające dalej do pracy, na przykład do Londynu. Wiele z nich zmuszonych jest więc do wykupienia rocznego abonamentu parkingowego, który może kosztować nawet 3 tysiące funtów (parking przy dworcu Snow Hill w Birmingham) lub 1 800 funtów (parkingi przy dworcach Guildford i Reading).
Dla kolei Network Rail i dziewiętnastu firm prywatnych, obsługujących parkingi przydworcowe jest to niezły biznes. Rocznie zarabiają one 800 milionów funtów. Opłaty parkingowe nie podlegają żadnym limitom, gdy natomiast ceny biletów kolejowych – już tak.
Co można zrobić, żeby uniknąć takich opłat? Wystarczy rozejrzeć się po okolicy i znaleźć alternatywny parking. Owszem, trochę oddalony od dworca, ale czasem pół mili spaceru na dworzec może oznaczać oszczędność rzędu kilkudziesięciu funtów, a nawet 200 funtów dziennie. Najlepszym przykładem może być tu parking Q-Park na Hanover Street w Liverpoolu, za który zapłacimy tylko 14 funtów, zamiast 215 na parking przy dworcu Liverpool Lime Street. Parkować można tanio również na wyznaczonych ulicach i podjazdach. W Manchesterze można w ten sposób zaoszczędzić 211 funtów, płacąc tylko 4 funty za dzień parkowania na podjeździe 0,14 mili (około 200 metrów) od dworca.
torque