Kelner już nie znajdzie pracy jako „waiter”, a recepcjonistka jako „receptionist”. Pracodawcy, chcąc dodać splendoru tym zwykłym zawodom, nadają im nowe nazwy, na przykład „field nourishment consultant” (w wolnym tłumaczeniu: terenowy konsultant ds. odżywiania) i „guest services agent” (dosł. agent obsługi gościa hotelowego).
Swego czasu moda taka panowała również w Polsce. Sprzątaczy i sprzątaczki zaczęto nazywać konserwatorami powierzchni płaskich. Temu mało eleganckiemu i mało szanowanemu zawodowi próbują też dodać blasku Brytyjczycy, ładnie opisując różnych przedstawicieli tej profesji. Jednym z przykładów jest określenie osoby zamiatającej ulice (dawna nazwa: „road sweeper”) jako „highway environmental hygienist”, które można przetłumaczyć jako higienista ds. środowiska drogowego. Teraz tytuł „inżyniera” w nazwie zawodu nie znaczy wcale, że ktoś ukończył politechnikę. Wystarczy spojrzeć na nazwę „sanitation engineer”, która teraz wypiera zwykłego śmieciarza („bin man”). Podobnie wyraz „officer” nie oznacza, że jesteś osobą wyższej szarży lub że pracujesz w biurze. Najlepszym dowodem na to jest „media distribution officer” czyli osoba roznosząca gazety po domach, zwykle nastolatek dorabiający do kieszonkowego (dawniej: „paper boy”)
Pracodawcy chcą, żeby pracownicy czuli się lepiej, wykonując nawet zwykłe zawody. Nic więc dziwnego, że pojawiło się nowe określenie na sprzedawcę – zamiast „sales assistant” teraz: „brand champion” (dosł. mistrz marki). Nawet rekruter nie nazywa się już „recruiter” ale: „talent delivery specialist” (dosł. specjalista ds. dostarczania talentów).
Wyobraźnia twórców nowych nazw zdaje się nie mieć granic. Wystarczy spojrzeć na takie nazwy jak „mobile sustenance facilitator” (tej nazwy nie odważę się nawet przetłumaczyć) na określenie sprzedawcy w burgervanie czy „colour distribution technician” (dosł. technik dystrybucji koloru) na określenie malarza-tapeciarza.
Te i podobnie dziwne nazwy wyłowili dziennikarze ze specjalistycznej strony internetowej poświęconej rekrutacji myjobmatcher.com, którzy opublikowali nawet listę dziesięciu najdziwniejszych nazw zawodów, aby rozpocząć kampanię na rzecz prostoty języka angielskiego w tej kwestii. Zaznaczają przy tym, że sama nazwa nie zmienia faktu, czym się naprawdę w swojej pracy zajmujesz.
A oto ta lista 10 najdziwniejszych nazw zawodów:
1. five-a-day collection operative (fruit picker – zbieracz owoców);
2. media distribution officer (paperboy – doręczyciel gazet);
3. highway environmental hygienist (road sweeper – zamiatacz ulic);
4. transparency enhancement facilitator (window cleaner – osoba myjąca okna);
5. talent delivery specialist (recruiter – rekruter);
6. brand champion (sales assistant – sprzedawca);
7. sanitation engineer (bin man – śmieciarz);
8. education centre nourishment consultant (dinner lady – pani dyżurująca na stołówce szkolnej podczas obiadu);
9. public waste technician (toilet cleaner – sprzątacz toalet);
10. mobile sustenance facilitator (burgervan worker – pracownik burgervana).
emka
A co Państwo myślą na temat tych nowych nazw? Czy sprzątacz toalet lepiej będzie się czuł jako „public waste technician”? A może mają Państwo własne pomysły na nowe, bardziej eleganckie nazwy lub spotkali się Państwo z innymi dziwnymi nazwami? Zapraszamy do wypowiedzi w komentarzach poniżej.