Po siedmiu latach obecności Polski w Unii Europejskiej Niemcy zaczynają dostrzegać, że ich ostrożność w otwieraniu rynku pracy dla przybyszy z nowych krajów unijnych nie wyszła im na dobre. Siedmioletni okres przejściowy, zamiast ochronić niemiecki rynek pracy, spowodował, że najbardziej wartościowi pracownicy pracę znaleźli w Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej w maju 2004 roku, Niemcy zdecydowały się na ochronę własnego rynku pracy i wprowadziły siedmioletni okres przejściowy, gdy Polacy i obywatele innych siedmiu, nowych państw Unii nie mogli być zatrudniani w tym kraju. Okres ten zakończył się 1 maja 2011 roku.
Wbrew przewidywaniom i obawom niemieckich polityków, ekonomistów i związkowców Polacy jednak nie zalali niemieckiego rynku pracy.
Jeszcze na wiosnę 2011 r. Instytut Niemieckiej Gospodarki w Kolonii (IW) szacował, że w 2011 i 2012 r. do Niemiec przybędzie łącznie około 800 tysięcy pracowników z nowych krajów Unii Europejskiej. Tymczasem – jak wyliczyli niemieccy eksperci - w ciągu pięciu miesięcy przyjechało do Niemiec tylko 41,5 tysiąca pracowników z tych ośmiu wschodnioeuropejskich krajów UE, w tym 26,3 tysiąca Polaków.
Okazuje się, że wolą oni wyjechać za pracą do Wielkiej Brytanii i Irlandii niż właśnie do Niemiec.
Najciekawsze w tym jest, że Niemcy nadal „cierpią” na brak wykwalifikowanych pracowników. Wydaje się, że sami są sobie winni. Bali się napływu Polaków, a ci najwartościowsi nie czekali na otwarcie niemieckiego rynku pracy, tylko bez wahania wyjechali za pracą dużo dalej.
mik