Ostatnio miałam przyjemność udać się wraz ze znajomymi do kina. Ponieważ lubię, gdy inni wybierają za mnie filmy, zgodziłam się na propozycję jednej z koleżanek, aby obejrzeć „Hunger Games”. Jak się później okazało, nie był to najgorszy wybór.
„Hunger Games” to film oparty na popularnej książce dla młodzieży autorstwa Suzanne Collins. Akcja rozgrywa się w postapokaliptycznej Ameryce Północnej, w państwie Panem, podzielonym na dwanaście dystryktów, nad którymi władzę sprawuje opływająca w bogactwo Stolica. Co roku, z każdego dystryktu losowo wybierany jest jeden chłopiec oraz jedna dziewczynka w wieku od dwunastu do osiemnastu lat, aby wziąć udział w tak zwanych Hunger Games, gdzie gra toczy się o najwyższą stawkę, a zwycięzca może być tylko jeden. W tym roku to właśnie Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence) stanie do walki na śmierć i życie.
Aby zrozumieć akcję filmu, uprzednia lektura książki nie jest niezbędna. Już po zaledwie paru minutach zaznajomieni jesteśmy z Panem oraz z brutalnymi zasadami tamtego świata. Dowiadujemy się, iż władzę nad całym bogactwem kraju sprawuje Stolica, a mieszkańcy ubogich dystryktów często przymierają z głodu. Bogactwo ludzi Stolicy daje im kompletną kontrolę nad resztą ludności, która cały czas doświadcza okrucieństwa ze strony swoich możnowładców. Jednym z przykładów ich bezduszności jest coroczne organizowanie Hunger Games, gdzie najmłodsi, aby ujść z życiem, zmuszani są do mordowania swoich rówieśników.
Muszę przyznać, iż na początku spodziewałam się czegoś w rodzaju „Twilight”. Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, film okazał się dość wciągający, trzymający w napięciu i pozbawiony nadmiaru słodyczy, obecnego w większości współczesnych filmów dla młodzieży. Sposób, w jaki przedstawiona jest akcja, zasługuje na podziw. Pomimo dość brutalnego scenariusza, nie widzimy nadmiaru lejącej się krwi ani zmasakrowanych ciał. Z czystym sercem mogę zatem polecić pozycję każdemu lubiącemu filmy przygodowe nastolatkowi.
Ola