Rozpoczynamy dział dla młodzieży – pisany przez młodych Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii o sprawach, które ich interesują, denerwują, eksctytują, zachwycają czy martwią. Będzie o subkulturach, muzyce, ciuchach, imprezach, chodzeniu, ale też o szkole i życiu na emigracji. Dziś o brytyjskiej młodzieży pisze dziewiętnastoletnia Ola.
Żyjąc na emigracji, codziennie spotykamy się z negatywnym nastawieniem Polaków do Brytyjczyków. Mówimy o nich, że nas dyskryminują, są leniwi, a brytyjska młodzież kompletnie zdemoralizowana. Nie umiemy jednak dostrzec i docenić tych, którzy są wciąż wrażliwi na ludzkie nieszczęście i gotowi udzielić pomocy w każdej sytuacji.
Jakiś czas temu miałam okazję dostrzec jeden z licznych przykładów brytyjskiej uczynności. Był to koniec listopada i ze znajomymi wybierałam się na mecz Newcastle United. Po meczu mieliśmy iść na kilka drinków, więc zamiast samochodem jechałam autobusem. Razem ze mną podróżowało zaledwie kilka osób: para staruszków, kobieta w średnim wieku z mężem, dwóch nastolatków i dziewczyna ratownik-wolontariusz w mundurze St. John’s Ambulance. Na jednym z przystanków wysiadła kobieta z mężem. Gdy kierowca już zamykał drzwi, mąż kobiety podbiegł do autobusu machając rękami. Kierowca wpuścił go z powrotem, potem chwilę nerwowo porozmawiali, po czym obaj wybiegli z autombusu. Dwóch nastolatków wstało ze swoich miejsc, by sprawdzić, co się dzieje. Gdy tylko wyjrzeli przez okno autobusu, również wybiegli z autobusu. Przykuło to uwagę dziewczyny w mundurze. Złapala swoją apteczkę i podążyła za chłopcami. Na zewnątrz kobieta, która właśnie wysiadła z naszego autobusu, leżała na ziemi płacząc z bólu. Wyglądało na to, że pośliznęła się na chodniku, upadła i skręciła lub złamała nogę w kostce.
Z ciepłego autobusu obserwowałam, jak chłopcy zdjęli swoje kurtki i okryli nimi poszkodowaną, aby chronić od deszczu. Ratowniczka obejrzała nogę kobiety, opatrzyła, a potem cały czas podtrzymywała rękami, czekając na karetkę wezwaną przez kierowcę. Cała trójka młodych Brytyjczyków klęczała na ziemi, mimo że był to wyjątkowo mokry i zimny dzień. Chłopcy (w koszulkach) cały czas zagadywali kobietę, wymyślając najróżniejsze tematy do rozmowy. Po jakichś dziesięciu minutach z domu obok wyszła starsza pani oferując swoją pomoc - przyniosła ze sobą koc i dwie parasolki. Minęło pół godziny, zanim zjawiła się karetka. W tym czasie wszyscy zdążyli przemoknąć i przemarznąć na kość, lecz nikt nie opuścił cierpiącej kobiecy. Nawet kierowca czekał na zewnątrz autobusu do momentu pojawienia się ambulansu.
W naszym codziennym życiu spotykamy się z wieloma przykładami brytyjskiej uczynności. Aby je dostrzec, nie trzeba daleko szukać. Wystarczy się tylko rozejrzeć, aby uwierzyć, że nie taki Brytyjczyk straszny, jak go malują.
Ola
Od redakcji:
Jeśli jesteś nastolatkiem i chcesz opisać swoją przygodę w Wielkiej Brytanii, napisz do nas na adres: This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it. . Czekamy również na propozycję tematów, o jakich chciałbyś przeczytać na naszym portalu. A może chciałbyś o coś spytać? Napisz do nas, a my odpowiemy Ci artykułem, wyjaśniając wszystko dokładnie.