Mieszkańcy północno-wschodniej Anglii znają go dobrze, odwiedzający te tereny zwykle chcą go koniecznie odwiedzić. Położony nieopodal Sunderland, tylko kilka kilometrów na południe od Newcastle i Gateshead, kilkanaście kilometrów na północ od Middlesbrough. Stoi dumnie od 169 lat, będąc niepisanym symbolem tych rejonów.
Jakie są jego dzieje? Ukryte tajemnice? Na Penshaw można wybrać się raz, dwa i siedem. Osobiście jednak miałam zaszczyt mieszkać w sąsiedztwie tego cudnego zabytku kilka lat i naprawdę polecam odwiedzanie go oraz pobliskich parków częściej niż raz do roku.
Pierwotną jego nazwą był The Earl of Durham Monument. W 1840 roku zmarł znany i szanowany George Lambton - lord Durham. Ponieważ był on zacnym i dobrym człowiekiem (także miłośnikiem greckiej mitologii), jego śmierć zainspirowała do wybudowania pomnika ku jego czci. W tym celu zbierano fundusze wśród okolicznych mieszkańców. Zebrano ponad 3000 (tamtejszych) funtów. W 1843 roku Messrs John i Benjamin Green zaprojektowali pomnik – monument, wzorowany na świątyni Hefajstosa w Atenach. W sierpniu 1844 r. niejaki Thomas Dundaas wkopał „kamień węgielny" pod powstajacą rzeźbę, a w uroczystości uczestniczyło ponad 10 tysięcy osób.
The Penhser Monument (tak nazywali go potocznie okoliczni mieszkańcy) stał się nie lada atrakcją dla pobliskich mieszkańców w każdym wieku. Mieszkańcy na przykład pobliskiego Washington, by dotrzeć do niego, przeprawić się musieli przez rzekę Wear, wypływając z przystani Cox Green. Pływały tam miniaturowe promy, a opłata wynosiła przysłowiowego pensa od głowy. Podobno były to niezapomniane wycieczki...
Od początku budowy „monumentu" drzwi jednej z kolumn były otwarte dla przybywających tu turystów, głównie była to młodzież. Pięknego wielkanocnego poniedziałku 1926 roku znowu przybyła tu gromadka z Washington (z dzielnicy Fatfield). Musiała być to zaplanowana, pełna radości i miłości wycieczka nastolatków. Skończyła się jednak tragedią. Niejaki Arthur Scott spadł z filarów Penshaw, prawdopodobnie wygłupiając się lub chcąc zaimponować koleżankom, tracąc niestety życie.
W tym samym roku miasto podjęło decyzję o zamknięciu kolumny i schodów prowadzących do balkonów pomnika. Były one zamknięte przez 85 lat. Otwarto je dopiero 29 sierpnia 2011 r. Jeżeli chcecie wejść na balkony tzw. „Penszału" (jak my, Polacy, go nazywamy) możecie to uczynić w okresie letnim z przewodnikiem National Trust.
Jednorazowo może wejść pięć osób na dwudziestominutową przechadzkę po balkonach. Nie wypadajcie tylko, proszę :)
The Penshaw Monument otaczają dwa parki. Widać je ze szczytu wzgórza: na południe roztacza się The Herrington Country Park, na północ zaś - The James Still Park. Cudeńka! Kopalnia w Herrington miała tunele kopalniane podobno aż do Mostu Wiktorii (pod samym wzgórzem i monumentem). W samym parku Herrington znajduje się pomnik ku czci zmarłych górników, oprócz tego trzy stawy i masa ścieżek rowerowych, spacerowych lub konnych. The James Still Park to natomiast raj dla miłlośników natury i rzeki Wear. Przechadzka wzdłuż rzeki, nieopodal Mostu Wiktorii (kolejowego mostu otwartego w 1838 r. w dniu koronacji królowej) to przepiękna wycieczka piesza z nieopisanymi krajobrazami. Wiem, że jeden dzień na te wszystkie atrakcje, to za mało. Nie zapomnijcie jednak odwiedzić The Cox Green – przystani z mostem dla pieszych i pubem o tej samej nazwie. Pijąc pysznego Guinessa obejrzeć tu możecie stare zdjęcia sprzed parudziesięciu lat. Obiecuję, że nigdy nie uwierzycie, jak wyglądało tu za czasów prosperujących kopalni... Jak „przemysłowo" tu było. Jak inaczej...
Pozostała jeszcze legenda o wężu, robaku, potworze, monstrum.... czyli The Lambton Worm, ale tę opowieść pozostawię na inną okazję :)
Tekst i zdjęcia. Aleksandra Wysocka