Dotknięty recesją
Mijały miesiące. Na przełomie 2007 i 2008 roku Dariusz zaobserwował niepokojące zjawisko w fabryce – zakładowy parking zapełniał się koparkami, na które nie było zbytu. Zaczął wtedy przestrzegać innych, że szykują się problemy w firmie, a nawet zwolnienia. Polacy, którym o tym mówił, nie wierzyli mu, a nawet podśmiechiwali się z jego prognoz. Niektórzy byli pewni, że nawet jeśli dojdzie do zwolnień grupowych, to ich nikt nie ruszy, bo są tak dobrymi pracownikami. Niestety wszyscy się przeliczyli. W przypadku Dariusza jego zawistny team leader wykorzystał ten moment, żeby się go pozbyć z fabryki – zaniżył mu ocenę pracy tak bardzo, że oczywiste było, że będzie pierwszą osobą do zwolnienia.
Dariusz, owszem, odwoływał się od tej oceny, walczył, ale równocześnie zabezpieczał swoją przyszłość, rozglądając się za nową pracą.
Przezorny ma zawsze plan awaryjny
Kilka wysłanych CV do specjalistycznych agencji rekrutacyjnych branży przemysłowej i wreszcie zaproszenie na interview. Był to ranek, 14 maja 2008 r. Dariusz ubiegał się o stanowisko commercial vehicle converter u dealera Nissana w South Shields. Rozmawiał z samym prezesem, który owszem, był pod wrażeniem polskiego dyplomu technika, bogatego życiorysu i zdobytych już w Anglii kwalifikacji NVQ (National Vocational Qualification – narodowe kwalifikacje zawodowe) na poziomie 2, ale i tak nie ufał temu, co widział na papierze i zadał kilka specjalistycznych pytań, związanych z techniką samochodową. Między innymi poprosił o omówienie budowy i zasady działania tłumika samochodowego. Kolejne pytanie dotyczyło już tylko tego, na ile Dariusz jest zadomowiony w UK – czy nie wyjedzie z powrotem do Polski. Gdy prezes usłyszał, że Dariusz zdążył już nie tylko sprowadzić żonę i dziecko do Anglii, ale też kupić dom, nie miał już żadnych wątpliwości, że warto go zatrudnić w firmie.
To było rano. A popołudniu tego samego dnia Dariusz poszedł do pracy do fabryki koparek na drugą zmianę i... nie zdążył nawet dojść do swojego stanowiska pracy, gdy poproszono go na rozmowę i wręczono wypowiedzenie. Według dokumentów firma miała zapłacić mu za pracę do 28 maja, a on miał się już w fabryce nie pokazywać.
Ale to już nie był problem dla Dariusza. Nową pracę już miał w kieszeni, teraz tylko dwa tygodnie przymusowego urlopu i 2 czerwca zaczął pracę w South Shields.
Na drabinie
Z każdym miesiącem Dariusz udowadniał prezesowi swoją wartość i budował własną pozycję, demonstrując profesjonalizm i swoje różnorodne umiejętności. Gdy prezes potrzebował materiałów demonstracyjnych dla klientów, to właśnie Dariusz opracował mu prezentację w PowerPoincie, omawiającą proces przeróbki samochodu fabrycznego na przykład na taksówkę dostosowaną do przewozu niepełnosprawnych. Coraz częściej do obowiązków Dariusza nie należało wykonywanie jakiejś przeróbki, ale projektowanie jej i nadzorowanie pracowników. Po półtora roku został formalnie supervisorem i zaczął wdrażać różne modyfikacje w firmie. Cokolwiek zaproponował prezesowi uzasadniając odpowiednio, na to prezes się godził słowami „Tak zrobimy”.
Nie minęło kolejne pół roku i Dariusz został już managerem (Conversions Manager). Spotkania z klientami, wyjazdy na targi, zarządzanie załogą – to teraz jego chleb powszedni. A najbardziej spektakularnym sukcesem i zasługą Dariusza było zdobycie przez firmę we wrześniu 2011 r. certyfikatu ISO 9001. Od robotnika do kierownika – w trzy lata. W obcym kraju, w obcym języku, w nowym środowisku. I chociaż spotkały go też porażki i niepowodzenia, to nie poddał się i wspinał się dalej i wyżej po stopniach kariery. Jego sukces nie był kwestią przypadku lub szczęścia. Wytrwale i uczciwie na niego pracował i teraz zbiera owoce.
emka
Jeśli chciałbyś, żebyśmy opisali Twoją historię zawodową, napisz na adres e-mailowy This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it. .