Czas na eksport?
Trzeci, ale nie ostatni tom z cyklu „Misjonarze z Dywanowa”, ukazał się na początku października, a Zdanowicz już otrzymuje pytania od niecierpliwych czytelników o wydanie kolejnych tomów. Dla fanów talentu autora nie stanowi przeszkody to, że jego książki łatwiej znaleźć w małych księgarniach współpracujących z hurtownią Azymut niż w tzw. „sieciówkach”. Ci, którzy od szelestu papieru wolą e-booki, zamawiają je bezpośrednio u autora. Przy okazji warto wspomnieć, że obszerne fragmenty powieści dostępne są na stronie internetowej www.wladyslaw-zdanowicz.com.pl.
− Moja książka dotarła na wszystkie kontynenty poza Arktyką – opowiada autor. − Zdziwiło mnie, że wśród zapalonych czytelników są zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Pisząc, spodziewałem się, że książki te bardziej zainteresują męskie grono.
Jak dotychczas, fanami książek Zdanowicza są wyłącznie Polacy, ale niedługo może się to zmienić. Już wkrótce książki o szeregowym Leńczyku pojawią się w wersji anglojęzycznej na Amazonie. Kto wie, czy Zdanowicz – tak bardzo ceniony przez czytelników, a tak często lekceważony przez „poważnych” recenzentów, nie stanie się polskim Johnem Lockem. Ten amerykański pisarz także publikował swoje książki sam i, choć wydawcy nie wróżyli mu wielkiego sukcesu, jak dotychczas sprzedał swe powieści w nakładzie ponad miliona egzemplarzy.
Z listów czytelników (fragmenty):
Misjonarze z Dywanowa sprawiają, że owszem śmieję się, jednak po krótkotrwałej radości przychodzi refleksja: skąd ja to wszystko znam? Niefrasobliwość, intryganctwo, ogólne rozmemłanie, tumiwisizm, korupcja, malwersacje, spychologia stosowana, głupota ocierająca się o śmiertelne zbrodnie. I wyjątkowa „wredota” ludzi teoretycznie mających służyć społeczeństwu. Wystarczy, że przejdę się do byle jakiego urzędu, instytucji, sklepu czy punktu usługowego, o służbie zdrowia nie wspominając. Tu, w cywilu, gdzie nie ma aż takiego zagrożenia, gdzie odpowiedzialność jest nieporównywalnie mniejsza, życie wygląda niemal dokładnie tak samo, jak w historii opowiedzianej przez Zdanowicza.
***
„Misjonarzy” przeczytała cała rodzina – wszyscy, których w najśmielszych marzeniach nie podejrzewałabym o takie zainteresowania. Na drugi tom czekałam już ze świadomością, że muszę go mieć, inaczej w mojej biblioteczce będzie brakowało czegoś ważnego. Tak samo jak poprzednio, musiałam walczyć z własnymi rodzicami o prawo do przeczytania go jako pierwsza.
***
Byłam na tyle nierozważna i głupia, że kupiłam dla swego męża Pańską książkę pt. „Pinky” czy jakoś tak. I chciałam od razu zaznaczyć, że nigdy więcej tego nie zrobię! Ja rozumiem, że Pan nie odpowiada za czytających Pańskie książki, ale ja na trzy dni straciłem męża i ojca naszego dziecka. Jak tylko otrzymał ją po kolacji, to przepadł. Nie pomógł mi podczas kąpieli dziecka, bo rżał na kanapie, jak jakiś nawalony dzieciuch. Nie przyszedł do łóżka, bo musiał skończyć rozdział, a jak już przyszedł, to nie zainteresował się swoją żoną, tylko nadal prychał, kopał nogami i rżał jak jakiś głupi.
***
(…) nie przypuszczałem, ze ktoś jeszcze w Polsce potrafi tak pisać. Jak dla mnie - w wersji fabularnej i narracyjnej - książka stanowi z jednej strony doskonałe odwołanie do najlepszych tradycji polskiej literatury, poprzez potoczystość i soczystość języka oraz sposób kreowania obrazów, z drugiej zaś - jest przykładem literatury nowoczesnej, rzekłbym europejskiej (…)
***
Przeczytałem obie części "Misjonarzy", na zmianę śmiałem się z przygód Leńczyka i wkurzałem na masę "debilizmów" panujących w naszej armii. Jestem tegorocznym maturzystą, a książka bardzo mi się podobała, więc użyłem jej do prezentacji maturalnej. Miałem temat "Motyw wojny w literaturze staropolskiej i współczesnej. Omów temat na podstawie dwóch utworów literackich". Pana książkę zestawiłem z "Odprawą posłów greckich" Kochanowskiego. Dzięki Misjonarzom dostałem 20 punktów na 20 możliwych.